8 gru 2009

Ciąg dalszy teatralnych podbojów naszego syna.

Na pierwszym spektaklu w regularnej sali teatralnej Wojtuś był w październiku ("Pan Kuleczka", a jakżeby inaczej). Dziś pierwsze przedstawienie w Teatrze Lalek. Bardzo odpowiednia jak na adwent opowieść "O mniejszych braciszkach św. Franciszka". Bardzo się młodemu widzowi podobało. A co najbardziej? "To, jak się kłaniali. Panowie aktorzy o tak prosto, mamo, a panie aktorki tak na bok" ;) Wychodząc z teatru, miał takie piękne czerwone policzki z wrażenia.

Z racji wyjątkowego dnia (oraz prozaicznie: godziny obiadowej i perspektywy godzinnej jazdy do domu) zabrałam też Wojtka pierwszy raz do McD. Wcześniej doświadczył już frytek z okienek drive thru, tym razem jednak odwiedziliśmy ten przybytek w środku. Wojtek rozłożył swoje pudełeczko z zestawem dla dzieci i wgryzł się w pierwszego w życiu hamburgera. Długo nic nie mówił, tylko jadł i jadł. W połowie bułki usłyszałam pełne rozmarzenia: "pyszne". Ech, trafiony zatopiony...


Niekiedy takie nagromadzenie emocji (nawet tych pozytywnych) jest zbyt dużym obciążeniem dla dwuipółletniego szkraba. No i wybucha. Dziś też była burza emocji. W samochodzie, już pod domem. Godzinę Wojtek dochodził do siebie, co i rusz zalewając się nową falą łez.
Po opanowaniu sytuacji, rozmowie, zrozumieniu błędu itd. zmieniliśmy temat - na stół trafiła miska z truskawkami. I znów Wojtuś długo nic nie mówił, ale jadł i jadł. I widocznie rozważał też sytuację, bo wreszcie pod koniec jedzenia powiedział: "Pyszne te truskawki. I znika od tego niegrzeczne zachowanie". Spryciarz mały.

2 komentarze:

www.uminscy.pl pisze...

A skąd wy truskawki o tej porze roku wzięliście?

Maja i Kuba pisze...

z zamrażarki ;) W wakacje rozwinęłam się w robieniu zapasów, więc teraz... zbieram tego owoce. Dosłownie. Wpadajcie na ciasto z jagodami :)