27 lis 2008

odlot

M: Powoli wracam do żywych :) Niby zwykłe zaliczenie podłogi, a wywróciło (nomem omen) nasz świat do góry nogami... Dzięki Wszystkim, którzy nie szczędzili nam pomocy i dobrego słowa, i porzucili swoje plany, żeby być z nami! Mamo, Tato, Mamo, Tato - dziękujemy! :) Ale najbardziej dzielny w tym czasie był Kuba... Dzięki! :*

Dziś Wojtuś znów mnie zaskoczył. Bawił się samolotem i biegał z nim po pokoju, mówiąc "buuuuu". Chciałam więc wprowadzić element edukacyjny i wytłumaczyłam, że pan, który kieruje samolotem, nazywa się pilot, że samolot musi mieć pilota, żeby dolecieć do celu, i takie tam podobne... Na to Wojtek dał nura do drugiego pokoju i przyniósł... Pilot od telewizora. Grzecznie włożył go do samolotu. I odleciał. Do celu.

Z nowych wyrazów w słowniku półtoraroczniaka: goń mnie [wym. gońnie], bawić się [wym. bawi].
Zauważam, że Wojtek lubi tylko wyrazy oznaczające czynności, aktywności. "Spanie", "odpoczywanie", "grzecznie tu posiedzę i poczytam encyklopedię" - tego jeszcze nie wynotowałam w jego bogatym zasobie słów. Jedyny wyjątek to "dziękuję" [wym. kunkuję (lub coś podobnego)] - ale ma to swoje wytłumaczenie: tylko wtedy może odejść nasz wiercipietek od stołu. ;)

20 lis 2008

dzień małego artysty





M: Dziś Wojtek był małym wielkim Picassem! Namalował rączkami umazanymi farbą swoje pierwsze obrazy. Bynajmniej nie są to byle jakie malunki! Każdy ma swojego adresata: picasso dla "tati, mamu, babi, diadzi i ty". Przy okazji zauważyłam, że nasz Wojtuś wykazuje bardzo dojrzałe podejście do życia. Najpierw obdarowuje innych, a na końcu myśli o sobie. Skąd mu się to wzięło... Jestem - a myślę, że w imieniu Kuby też mogę powiedzieć - jesteśmy rodzicielsko dumni! A tak przyziemnie... Umorusani byliśmy z Wojtkiem my, stolik, podłoga, szafka w kuchni i najbliższa ściana. Ale to nieważne. Zaangażowanie w momencie tworzenia i radość z odkrycia fabr - to jest bezcenne!

Wrzucę tu parę zdjęć z ostatnich odkryć Wojtka, bo jest ich niemało. To codzienne milowe kroki w jego rozwoju.

A dziś przy śniadaniu Wojtuś samodzielnie smarował chleb masłem. Kto by przypuszczał, że można to robić z pasją przez 5 minut... I smarować kromkę z obus tron...

18 lis 2008

M: Na stronie głównej dodałam zdjęcie ze studiów (archiwum rodzinne:), gdy mieliśmy dużo czasu (prehistoria:) na podróżowanie. Tu element patriotyczny - byliśmy akurat u źródeł Wisły.

A mój Mąąąąż... w zeszłym tygodniu zabrał mnie na bal. To znaczy razem się zabraliśmy do Olsztyna, zaangażowaliśmy dziadków Krawczyków do opieki nad Wojtkiem i... bawiliśmy się świetnie! Dzięki, Kuba! (Ech, napisałabym: Kubuś, ale Kubuś jest Kubusiem tylko w domu :)

A poza tym... Jesień mnie nie omija...

8 lis 2008

mama, tata i Ty


M: Nasz synek mówi coraz więcej. W większości używa swojego wojtusiowego języka, ale rodzice - poligloci! - są w stanie się z nim dogadać. Wczoraj Wojtek opanował nowe słowa: "miś koala" i "miś panda" i potrafi zlokalizować te zwierzątka na mapie świata. Wystarczyło raz mu pokazać... Łapie wszystko w mig! To pewnie przez te pampersy i bobofruty...

A mój Mąąąż... Ostatnio za namową Kuby zaczęłam się zwracać do Wojtka per ty, a nie jak dotąd w trzeciej osobie ("A teraz Wojtus otwiera buzię. Mama da Wojtusiowi kaszkę."). W sumie mi też wydawało się, że już Wojtek wie, że jest Wojtkiem, i będzie się utożsamiać ze swoim imieniem. Zaczęliśmy więc mówić do niego "Wojtusiu, ty.. zrób, otwórz, zbuduj, chodź...". Efekt nas zaskoczył.

Ja: Jak ja mam na imię? Mama...
Wojtek: Maja.
Ja: Jak tata ma na imię? Tata..
Wojtek: Kuba.
Ja: A jak ty masz na imię?
Wojtek: Ty.

Ja: Spójrz, kto jest w lusterku?
Wojtek: Mama.
Ja: I kto jeszcze?
Wojtek (patrząc na swoje odbicie): Ty.

Chyba czas wrócić do trzeciej osoby...

7 lis 2008

zimna kawka

M: Znalazłam chwilę... Wojtek zasnął. To ten wyjątkowy czas, gdy mogę zrobić coś dla siebie. Na przykład wypić kawę. Zimną co prawda, bo zrobioną dwie godziny temu przez synka - głównego kawosza naszej rodziny. Ale lepsza zimna kawa niż kawy brak! A do tego boskiego napoju - zamiast ciastka - obiecany Mężowi wpis na blogu.

Bo mój Mąąąż... Mój Mąż zabrał nas ostatnio na tygodniową wycieczkę :) Zjechaliśmy pół Polski, odwiedziliśmy pół rodziny... a Wojtuś zwrócił w samochodzie pół wypitego chwilę wcześniej soku. Mimo tego na wpół przyjemnego incydentu wyprawa była w pełni udana. Bo czas spędzany razem to dla mnie życie w pełni! No i odkryliśmy przy okazji przymioty pracy nieuwiązanej ramami czasowymi 9-17. Polecam!

Inauguruję zatem z tej drugiej, żonowej strony nasz rodzinny blog. Myślę, Mężus, że bedzie ciekawie! Ty sangwinik, ja melancholiczka, dwa spojrzenia, dwa style i - mimo wszystko - dwa światy, które mają sporo wspólnego, ale jednak są odrębne... To trzy, dwa, jeden, start!

26 paź 2008

Narodziny

K: Od dwóch lat jesteśmy Żoną i Mężem. Od dwóch lat jesteśmy małżeństwem. Mamy syna Wojtka. Zaczynamy pisać bloga. Niech sobie będzie przygoda. To pewnie wcale nie oryginalne, bo blogów pisanych przez małżeństwa jest z milion. No i dobrze. W gruncie rzeczy dzieje się u nas sporo fajnych rzeczy. Na ile pozwoli nam nasza otwartość i rozmach, tyle będziemy pisać. No i na ile nam pozwoli nasz słomiany zapał. Oficjalnie urodziliśmy zatem bloga Mai i Kuby Krawczyków. Może jak Wojtek podrośnie też się dołączy. Znając jednak życie jak Wojtek będzie już umiał pisać, to blog będzie dla niego jak dla nas papirus. Wbrew przeciwnościom - zaczynamy:)