28 gru 2009

przy opłatku

M: Najpiękniejsze życzenia wigilijne:
"Życzę Ci, Mamo, grzeczności... dobrego gotowania... i żeby Ci garnki nie pluskały!"

:)

19 gru 2009

Pora na łacinę

M: Przy lukrowaniu z Wojtkiem piernikowego anioła na choinkę podśpiewuję kolędę "Gdy się Chrystus rodzi". W tym czasie mój wybitnie wyczulony na bodźce słuchowe pomocnik zapisuje w pamięci kolędę. Chwilę później śpiewamy już razem:

Wojtek: Aniołowie się radują...
Ja: Pod niebiosa..
Wojtek: ..wyśpiewują: Glooo..bus!

8 gru 2009

Ciąg dalszy teatralnych podbojów naszego syna.

Na pierwszym spektaklu w regularnej sali teatralnej Wojtuś był w październiku ("Pan Kuleczka", a jakżeby inaczej). Dziś pierwsze przedstawienie w Teatrze Lalek. Bardzo odpowiednia jak na adwent opowieść "O mniejszych braciszkach św. Franciszka". Bardzo się młodemu widzowi podobało. A co najbardziej? "To, jak się kłaniali. Panowie aktorzy o tak prosto, mamo, a panie aktorki tak na bok" ;) Wychodząc z teatru, miał takie piękne czerwone policzki z wrażenia.

Z racji wyjątkowego dnia (oraz prozaicznie: godziny obiadowej i perspektywy godzinnej jazdy do domu) zabrałam też Wojtka pierwszy raz do McD. Wcześniej doświadczył już frytek z okienek drive thru, tym razem jednak odwiedziliśmy ten przybytek w środku. Wojtek rozłożył swoje pudełeczko z zestawem dla dzieci i wgryzł się w pierwszego w życiu hamburgera. Długo nic nie mówił, tylko jadł i jadł. W połowie bułki usłyszałam pełne rozmarzenia: "pyszne". Ech, trafiony zatopiony...


Niekiedy takie nagromadzenie emocji (nawet tych pozytywnych) jest zbyt dużym obciążeniem dla dwuipółletniego szkraba. No i wybucha. Dziś też była burza emocji. W samochodzie, już pod domem. Godzinę Wojtek dochodził do siebie, co i rusz zalewając się nową falą łez.
Po opanowaniu sytuacji, rozmowie, zrozumieniu błędu itd. zmieniliśmy temat - na stół trafiła miska z truskawkami. I znów Wojtuś długo nic nie mówił, ale jadł i jadł. I widocznie rozważał też sytuację, bo wreszcie pod koniec jedzenia powiedział: "Pyszne te truskawki. I znika od tego niegrzeczne zachowanie". Spryciarz mały.

26 paź 2009

studencka bieda...

Wojtek: Ciociu, a w akademiku masz pralkę?
Gosia: Nie mam. Muszę prać w rękach.
W: A masz zmywarkę?
G: Nie mam. Muszę zmywać sama, rękami.
W: A żelazko?
G: Żelazko mam.
W: To dobrze. Jakbyś nie miała, musiałabyś prasować rękami.

22 paź 2009

na chłodno

Przy śniadaniu Wojtek opowiadał nam ciekawą historyjkę.
Maja: Wojtek, ale Ty masz wyobraźnię!
Kuba, chcąc wprowadzić nowy wyraz do słownika dwuipółlatka: Można powiedzieć też, że masz fantazję, bo fantazja to inaczej wyobraźnia. Czyli: masz fantazję.
Wojtek (po chwili namysłu): Tak, tak, mam fantazję. W lodówce.

2 paź 2009

P jak patrioci


M: A wczora z wieczora.... Wychodziłam właśnie z domu (na kobiecą rozrywkę, czyt. pilates i inny aerobik), gdy rozpoczynał się w polsacie mecz siatkówki kobiet. Moi mężczyźni usadowili się przed tv, a Wojtek pyta: "Tato, to nasze dziewczyny grają czy nie nasze?".
No, załóżmy, że syn uczy się patriotyzmu ;D


I jeszcze coś z dialogów Wojtka, przypomnianych po 2 miesiącach:

Wojtek (lat 2) i Staś (lat 3) przyczepiają literki do tablicy magnetycznej. Wyjmują po kolei i komentują na zmianę:
Staś: O, mam B jak babcia.
Wojtek: B jak babcia.
Staś przyczepia.
W: Mam G jak Gosia.
S: G jak Gosia.
Wojtuś przyczepia.
S: O, mam M jak moja mama.
W: Nie, M jak MOJA mama!!!

22 wrz 2009

zagadka

Kto wie, co może mieć na myśli dwulatek, mówiąc: "Mama nie będzie idła"?

Zwycięzców konkursu zapraszamy na kawę ;)

21 wrz 2009

rachunek prawdopodobieństwa

Ach, gdybyśmy tak zawsze mieli przy sobie coś do pisania... Wojtek jest twórczym użytkownikiem języka polskiego, ale w naszym rodzicielskim wieku pamięć już nie ta... No i umykają nam różne perełki słowotwórcze. Oto próbka jego codziennej twórczości:

W: Mama ma kwiatki na bluzce. I na moim traktorku też są kwiatki. To jest prawdopodobne do mamy bluzeczki.

18 wrz 2009

prawie jak Dzień Matki

Czasami nasze rodzinne dialogi są jak balsam dla duszy...

W: Mamo, proszę jeszcze jedną bajkę o misiu Bruno.
M: Wojtusiu, bajka już się skończyła. Ale widzę, że Ci się podobała. Czasami, jak coś jest miłe, chcemy, żeby było tego więcej.
W: Mama też jest miła.
M: To chcesz mieć drugą mamę?
W: Hmm.. Nie! Mamę Maję. Po prostu.

25 sie 2009

rymy dla Kuby

M: Coś specjalnie dla Kuby, który jest od wczoraj w Katowicach, a my u dziadków w Radomiu...

Wojtek, nasz indywidualista, nawet piosenki śpiewa po swojemu. Tak bawił się wczoraj znanym motywem... drobiowym:

W: Były sobie kurki..dwa
Jedno oczkiem mruga..ła!

;o)

19 sie 2009

pod koroną...

Wojtek od maja przechodzi trening czystości, czyli - dla niewtajemniczonych - odzwyczaja się od pieluch. "Pochłaniacze wilgoci specyficznej" zakładamy mu sporadycznie: do snu czy na dłuższe podróże. Dziś na spacer do pobliskiego sklepu nie został w nie zaopatrzony. Byłam przy kasie, gdy Wojtek brykał sobie po (bezpiecznym) terenie tuż przed sklepem. Nagle wchodzi trochę zmoczony i zmieszany.
Ja: Wojtusiu, co się stało? Zsiusiałeś się?
W: Tak... Ale pod drzewko!

... Rzeczywiście, korona drzewa z sąsiedniej posesji rzucała cień na teren przysklepowy. A tam plama...

23 cze 2009

Rozstanie to tylko tyle
nie tak straszne jak się wydaje
potem jest wielkie zmęczenie
jakby serce dźwigało samotność
nie na swoją miarę

A.Kamieńska, Rozstanie

16 kwi 2009

ech...

rozczulająco

Wojtek chce wyjść na balkon, ale mówię mu, że musi najpierw założyć buty i czapkę. Niesie buty i mówi: Buty są.
Zakłada czapkę i mówi: Czapka jest. Za chwilę biegnie do mnie i mówi: Buty mamuni. Bo ma tylko rajstopki. Jest zimno.

edukacyjnie

Śpiewam Wojtkowi piosenkę.
ja: Była sobie żabka mała, re re kum kum re re kum kum, która mamy nie słuchała...
Wojtek: Robiła brzydko.

4 mar 2009

powidły i Hrabi

Naddaj kordły, czyli... kabaret Hrabi :) Po świetnym rodzinnym weekendzie (wreszcie!) dogodziliśmy sobie jeszcze wisienką na torcie - małżeńskim wieczorem w Buffo z naszym ulubionym kabaretem. Polecamy wszystkim! Ich program "Kobieta i mężczyzna" powinien kończyć wszelkie nauki przedmałżeńskie. Tak ku przestrodze..;-)

A co kryje się w małej główce naszego syna... Lubimy go słuchać.

Wojtek, biorąc do ręki widły z klocków lego:
- Tu są powidły!

Mądre dziecko. Użył neologizmu strukturalnego będącego wynikiem kontaminacji. Parateza: powidła + widły. Czynnikiem dominującym przy skojarzeniu komponentów było ich podobieństwo brzmieniowe...


Wojtek podaje mi płytę z bajką o Śpiącej Królewnie i mówi:
- Łączyć, łączyć... królewnę... zmęczoną.


Wreszcie Wielki Post! Wzięliśmy sobie do serca słowa czytań ze Środy Popielcowej i nie rozdzieramy szat, ale "namaszczamy głowę i myjemy twarz". My w tym okresie mamy więcej czasu dla siebie. Ech, lubimy to!

3 mar 2009

Dzięki

Dziękujemy Wszystkim, którzy odpowiedzieli na naszą prośbę o krew dla K. Wielcy z Was ludzie. Dzięki.

10 lut 2009

czaruś...

M: Ostatnio, jadąc z rozgorączkowanym synem do lekarza, dostałam mandat. Nie będę się rozwodzić nad etyką zawodu policjanta, bo faktem jest, że pędziłam, ale widok policyjnego lizaka poprzedziło absurdalne zdarzenie. Mówiliśmy sobie z Wojtusiem na zmianę bajkę o miłym tytule "Radiowozik Czaruś".

Jechał królik wyścigówką prawie stówką,
lecz zapomniał, że dziś Czaruś jest drogówką.
Za tę jazdę Czaruś wlepił mu mandacik.
Za głupotę, rzekł mu potem, trzeba płacić.


Słono.

Z kolei dziś znowu znalazłam róg wykańczający listwy podłogowe w zabawkach Wojtka. Przeprowadziliśmy więc krótką rozmowę wychowawczą, z której wydawało mi się, że syn wywnioskuje, jaki to dla mnie duży kłopot montować rogi co parę dni. Chwilę później Wojtek, "kubicując" swym czerwonym pojazdem z prędkością światła, znowu zaliczył (kółkiem!) róg. Przynosi mi więc trofeum i podaje, mówiąc: "Kłopot!".

A mój Mąąąż... Kuba był dziś u ortopedy. Lekarz o (podobno!) niedźwiedzim głosie i takiej posturze obejrzał Kubę, zdjęcia rentgenowskie jego kręgosłupa, nacisnął tu i tam, przekręcił mu szyję (odrobinkę!) i... mam Męża wyprostowanego. I w dodatku szczęśliwego!


Rozmowy około łóżeczkowe

Wojtuś w czeluściach swej łóżeczkowej jaskini Platona dokonuje wieczornej klasyfikacji:
- Kaczka. Dzióbek. Kaczka ma.
Mama. Dzióbek. Nieee maa.

2 lut 2009

mikser i basen

M: Poczucie humoru objawia się niespodzianie.Nasz synek je ma :) Jechaliśmy dziś do lekarza (a gdzie by indziej...) i sobie powtarzaliśmy różne ważne zwroty typu: dzień dobry, dziękuję itp. I się sobie przedstawialiśmy.

ja: Jestem mama Maja. A Ty jak masz na imię? Jestem...?
Wojtek: Ty... Jojtuś - a po chwili - Nie!!! Kuba!
ja: Jesteś Kuba? To tata jak ma na imię?
W: Maja!
ja: To jak mama ma na imię?
W: Jojtuś!

Ostatnio w ogóle dużo rozmawiamy. Wojtek zna na pamięć bajki, które nie czytaliśmy od miesiąca. Niesamowita pamięć! To się nazywa aktywne słuchanie:) Często nas zaskakuje. I mówi, mówi, mówi...! Najlepiej w jego ustach brzmią "chrupki w dziubki" (autorstwa cioci Moniki :)

Sobotnie popołudnie. Robimy z Wojtusiem ciasto (mikser - numer jeden w hierarchii zabawek). Odeszłam na moment od stanowiska operacyjnego, mówiąc do Wojtka stojącego na krześle, żeby stał grzecznie i się nie kręcił. Synowska ocena sytuacji - u mamy będzie ciekawiej! Gramoli się więc z krzesła na podłogę i mówi do siebie: Spadnij. Nie. Spadnij. Nie.

A spoza maminego świata... Wyszła moja kolejna (niestety ostatnia, jaką miała w zanadrzu) poststudencka publikacja. Jestem z siebie bardzo dumna! ;)

Apel do Kuby: basen!

28 sty 2009

gala i wakacje na horyzoncie

K: Zostaliśmy zauważeni:):) Redaktorzy witryny uminscy.pl odnotowali istnienie naszego bloga w jednym z postów. Uminscy.pl powstała bardzo dawno temu i jest ogólnie szanowana. Redaktorzy histeryjek pozdrawiają Redaktorów uminscy.pl i zapraszają na galkę wręczenia okolicznościowej wiązanki dziękczynnej z okazji zauważenia w dogodnym dla Redaktorów uminscy.pl terminie. W planie uroczystości są m.in.:
- wspólne oficjalne wysłuchanie jednej z płyt ze zbioru gospodarzy (do uzgodnienia przed uroczystością) a może nawet czterech,
- degustacja herbaty i jakiejś dobrej zapiekanki, albo innego wynalazku na kolację,
- rozmowy o życiu,
- wręczenie wiązanki dziękczynnej przez oddelegowanego do tego zadania syna Wojciecha,
- wysłuchanie okolicznościowego wierszyka o żabie w wykonaniu tegoż samego Wojciecha (...nie całego... i z małą pomocą mamy i taty)
- i moc niespodzianek przygotowanych przez grupę kreatywną.

Niniejszym kierujemy oficjalne zaproszenie do Wszystkich gości histeryjek na herbatę i ciasto w dogodnym dla Nich terminie. Ale uwaga - nie pod koniec marca, bo planujemy - w końcu - WAKACJE!!! :)

zdania

M: Choroba ... jasna... Ale nas wzięło to chorowanie.
To teraz coś bardziej pozytywnego. Dziś, gdy znów odwiedził nas lekarz (tym razem jakiś nowy), nie mógł wyjść z podziwu nad rozgadaniem naszego Wojtka. "On na pewno nie skończył jeszcze dwóch lat?"...
A najczęściej powtarzane zdanie dwuwyrazowe przez Wojtka to: "Kocham tatę".

13 sty 2009

słowa, słowa, słowa...

M: Spływamy do domu po świetach z wielkim poślizgiem. I to wcale nie dlatego, że czekaliśmy do odwilży, bo nas gdzieś zmroziło, ale z trywialnej, chorobowej przyczyny. Na prawie trzy tygodnie opanował nas megawirus. Oprócz totalnej tęsknoty za Kubą mężem i tatalnej za Kubą tatą (którego praca nie zając), czas obfitował w gorączkowe galopowanie rozwojowe naszego syna. Przekaz dość zawiły, ale sens zrozumiały:)
Wojtek otrzymał przede wszystkim dar języków. Jego słownik obejmuje już bez mała półtysiąca wyrazów. I tworzy pierwsze zdania dwuwyrazowe. Niektóre niebanalne.

Rozmowy około łóżeczkowe...

Wojtek wypił mleko, oddał mi butelkę, mówiąc "kunkuję", grzecznie się położył, otuliłam go kołderką - dobranoc w logicznym założeniu. Po chwili gramoli się spod kołdry, patrzy na mnie prawie śpiącą obok na kanapie i podsumowuje sytuację:
- Mama psi. Mama psi. Ty... nieee!!!

Innym razem wstęp ten sam. Dobranoc. Nagle słyszę spod kołderki:
- Ty psi [czyt. ja śpię]. Ty psi. Ty psi...
I wyskok na równe nogi:
- Ty budziii!!!!

Jak widać rozwój językowy dziecka łączy się ściśle z rozwojem społecznym, emocjonalnym, motorycznym i jakim jeszcze wymyślimy. No imamy potem radosne niespodzianki co krok. A niby się kiedyś na tym dobrze znałam. Teoretycznie.